Chichot Historii – Bożena M. Dołęgowska-Wysocka


Cud terapii torowej
23 grudnia, 2010, 10:13 am
Filed under: trochę poezji | Tagi: ,
Tory, tory, tory, tory,
śnieg i mróz, na szybach wzory,
 materace, lzy, chusteczki,
 jeden chlopak i dzieweczki,
 cud za cudem sie wydarza,
 bliżej, dalej do oltarza,
 czarownice, wilkolłki,
 kto to taki? Kto to taki?
 Toż to serca przemienione,
 bólem, szczęściem przepełnione,
 uśmiechniete wszystkie lica,
 jakaż ze mnie zakonnica!
 jakaż ze mnie wiedźma z góry!
 do mnie szybko: wrony, szczury,
 sowy, myszy i zaskrońce,
 otworzylam sie na słońce!
 Otworzyłam sie na miłość,
 no, ale sie porobiło!


Pięć pokoleń kobiet i fraszka poszpitalna
24 marca, 2010, 12:49 pm
Filed under: trochę poezji, trochę zdrowia | Tagi: ,
 
 Na zdjęciu kolorowym mamy cztery pokolenia kobiet w naszej rodzinie: prababcia Zenia, ja, czyli babcia (robię zdjęcie), Ola, moja córka i mama Emilki, a na pierwszym planie sama Emilka. Był ostatni dzień sierpnia ubiegłegbo roku. Zdjęcie czarne, na samej górze,  to jeszcze jedno pokolenie, czyli moja babcia, Emilki praprababcia. Zdjęcie zrobione było w Zalesiu latem 1983 r. Oleńka miała pół roczku, ja byłam młodą, szczęśliwą mamą na łonie natury, a moja babcia Czesia przyjechała po raz ostatni do Warszawy, aby zobaczyć swoją prawnuczkę.
 
 
Mama do domu wraca
i cieszy ją każda praca,
nawet mole na suficie
wyglądają nalezycie…
 
Tę fraszkę napisałam na przywitanie mamy, który dzisiaj po 10-ciu dniach, wróciła do domu ze szpitala.


Zakochana żyrafa
14 lutego, 2010, 1:09 pm
Filed under: trochę poezji, trochę przyrody | Tagi: , , ,

 
Od mamusi dla Mirusi
Walentynkę dostałam
i od razu z wdzięczności
wiersz ten napisałam:
 
Zakochana żyrafa
wysoka jak ta szafa,
a nawet dwie szafy,
kochajcie się jak żyrafy!
 Bo gdy taka żyrafa
szyję swoją odsłania,
to robi się tyle
miejsc do całowania.


Nad Martwym Morzem
3 stycznia, 2010, 4:37 pm
Filed under: trochę poezji | Tagi: , ,

Leży nad Martwym Morzem i kona z pragnienia.

Pokryta lepkim błotem, w czarną mumię zmienia.

Fala zalewa oczy, gorzka – jak tamto życie.

Takiej miłości pragniecie? O takiej we śnie marzycie?



Bez ciała
30 grudnia, 2009, 2:46 pm
Filed under: trochę poezji | Tagi: , ,

Znalazłam właśnie króciutki wiersz ks. Twardowskiego, cudo:

Przyszła

wstydziła się

płakała

miłość bez ciała



O miłości i księdzu Feliksie
23 grudnia, 2009, 12:58 pm
Filed under: trochę metafizyki, trochę zdrowia, trochę życia | Tagi: , ,

Właśnie wróciłam z przedświątecznej wizyty u ks. Feliksa, o którym tu już pisałam. Martwimy się wszyscy o niego, bo zmieniali mu rozrusznik serca. Mimo wszystko on już był na rekolekcjach! to znaczy nie sam uczestniczył lecz udzielał…  W Święta będzie chodził do chorych – powiedział mi. Sam chory lub przynajmniej nie do końca zdrowy. – Tam na Twojej Górce, dzieci cierpią bardziej niż ja – powiedział mi dziś. Czytaj dalej



Egipcjanin Sinuhe i ja
21 grudnia, 2009, 4:06 pm
Filed under: trochę historii, trochę literatury | Tagi: , , ,

Chyba po raz trzeci sięgnęłam po Egipcjanina Sinuhe Miki Waltariego. Pamiętam, że był „od zawsze” w domu na półce. Pewnie kupiła go mamusia, która rozpoczęła mój marsz do książek, i to jeszcze w naszym okresie kudowskim.  Byłam wtedy uczennicą podstawówki i chyba wtedy po raz pierwszy przeczytałam tę książkę. Utrwaliły mi się tylko dwa momenty: zemsta Sinuhe na złej Nefernefernerer i zaniesienie jej żywej do Domu Zmarłych oraz wędrówka Egipcjanina po labiryncie Minotaura i śmierć jego ukochanej Minei. Jednym słowem zapamiętałam miłość i śmierć.  Czytaj dalej



Budda o miłości
20 grudnia, 2009, 11:57 am
Filed under: trochę historii, trochę metafizyki, trochę życia | Tagi: , ,
Niedawno kupiłam sobie książkę Tchih Nhat Hanh pt.  NAUKI O MIŁOŚCI.  Oto kilka zdań z tego dziełka: „Aby miłość była prawdziwa musi zawierać współczucie, radość i spokoj umysłu. […] Używalismy dotychczas wyrazu miłość, myśląc o pożądaniu czy nawet rozkoszach podniebienia: mówimy przecież: <Kocham jeść>. Musimy rozważniej korzystać z języka. Miłość to piękne słowo i trzeba przywrócić mu jego pierwotne znaczenie. Rdzeń słowa maitri wywodzi się od słowa mitra, „przyjaciel”. W buddyzmie pierwotnym sensem miłości jest przyjaźń. Wszyscy nosimy w sobie ziarna miłości i każdy z nas potrafi je przekształcić w cudowną energię – miłość bezwarunkową, która nie pragnie dla siebie nic w zamian. Gdy uda nam się kogoś dogłębnie zrozumieć – nawet osobę, która nas skrzywdziła – nie będziemy mogli oprzeć się miłości. Budda Sakjamuni ogłosił, że budda kolejnej ery będzie nosił imię Maitreja – budda Miłości”.
 
Jakoś te nauki buddyjskie są mi bliższe, niż to co u miłości często pisze się w naszej kulturze zachodniej.
 


Najlepszy prezent pod choinkę
20 grudnia, 2009, 10:46 am
Filed under: trochę wspomnień, trochę życia | Tagi: ,

Wczoraj wieczorem spotkała mnie wielka radość. Moja przyjaciółka Nela, która skończyła w tym roku 70 lat i ma sześcioro wnuków, wdowa od lat kilku, moja towarzyszka w wyprawie do Ziemi Świętej, zakochała się z wzajemnością! Szczęśliwiec jest od niej starszy o 12 lat, jest profesorem oceanografii i zawołanym podróżnikiem. Połączyli się na jakiejś zamorskiej, dalekiej wyspie. Neli głos jest inny w telefonie, radość wyziera z każdego słowa, opowiadała o spacerze w śniegu po lesie. Mają do nas przyjść po Nowym Roku z pierwszą wizytą. Niczego większego mi Nelu nie mogłaś dać pod choinkę, niż własne szczęście. Czytaj dalej



De Mello o miłości doskonałej
18 grudnia, 2009, 11:44 am
Filed under: trochę metafizyki, trochę życia | Tagi: ,
„Miłość doskonała wyklucza lęk. Tam, gdzie jest miłość, nie ma miejsca na żądania, na oczekiwania, nie ma zależności. Nie żądam, abyś uczynił mnie szczęśliwym; moje szczęście nie jest zależne od ciebie. Jeśli mnie opuścisz, nie będę rozczulał się nad sobą, twoje towarzystwo sprawia mi wielką radośc, ale nie mogę zatrzymać cię kurczowo dla siebie.
Cieszę się bez potrzeby zawłaszczania tego, co sprawa mi radość. To, co naprawdę mnie cieszy, to nie ty; to coś większego niż ty i ja. To coś – jak odkryłem – jest podobne do symfonii, jest osobliwym rodzajem orkiestry grającej jakąś melodię w twojej obecności, ale kiedy odjdziesz, orkiestra grać nie przestanie”.
To cytat z Przebudzenia Anthonego de Mello, nieortodoksyjnego jezuity. Od pięciu lat czytam tę książkę ( nie tylko tę, on napisał kilka) i ciągle widzę, jak niziutko nad ziemią latam. No, ale przynajmniej rozumiem, o czym on pisze… I chciałoby mi się być taką nieziemską istotą.