Dzisiaj przyszedł do mnie sms z zawiadomieniem o śmierci mojej dawnej koleżanki Inki. Umarła na raka. Żyła o wiele dłużej, niż dawali jej lekarze. Rok temu, w listopadzie, zrobiłam jej piękne zdjęcie wraz z ukochanym kotem. Jakoś nie mogłyśmy uzgodnić terminów spotkania, ona mieszkała nie w Warszawie gdzie ja, ale w Milanówku, tak że w końcu zdecydowałam się przesłać jej zdjęcie pocztą. Zrobiłam głupio, bo zdjęcie wsadziłam w oszkloną ramkę i choć było w grubej, puchatej kopercie, Poczta Polska rozbila ją w drobny mak, o czym Inka przekonała się po jej otwarciu. Mówiła mi przez telefon, że zbierała okruszki szkła z całej pościeli i pomagał jej mąż. Lecz – jak to ona – zaśmiała się cicho i powiedziała, że to dobra wróżba, bo zbicie szkła oznacza 7 lat nieszczęść, trzeba zatem ż y ć , aby tych nieszczęść doświadczyć. Przeżyła rok. Zostanie mi po niej piękne wyobrażenie Raju, jako miejsca, gdzie po śmierci będzie się nadal tworzyć. Myślę, że Inka już jest po rozmowie z ukochanym Sienkiewiczem, którego listy opracowwywała przez lata w ramach wielkiego projektu PAN. I te rozmowy z twórcą Trylogii są jeszcze ciekawsze niż jego listy. Żegnaj Inko. A właściwie – do zobaczenia – na Wiecznym Mityngu…
Jutro mama moja wychodzi ze szpitala. Ciekawe, czy potem ułożą nam się wspomnienia w sekwencję: to było przed… a to było po operacji? Czy to doświadczenie, kiedy to, co nieuniknione, czyli śmierć, staje tuż przed nami, zmieni nas wszystkich w rodzinie? czy wrócimy do punktu wyjścia. Sama nie wiem. Z badań, których szczegółów zapomniałam wynika, że na trwale zmienia się ok. 15 proc. ludzi, reszta powraca na stare tory, jak stare pociągi.
Filed under: trochę historii, trochę literatury | Tagi: Bóg, Egipcjanin Sinuhe, miłość, śmierć
Chyba po raz trzeci sięgnęłam po Egipcjanina Sinuhe Miki Waltariego. Pamiętam, że był „od zawsze” w domu na półce. Pewnie kupiła go mamusia, która rozpoczęła mój marsz do książek, i to jeszcze w naszym okresie kudowskim. Byłam wtedy uczennicą podstawówki i chyba wtedy po raz pierwszy przeczytałam tę książkę. Utrwaliły mi się tylko dwa momenty: zemsta Sinuhe na złej Nefernefernerer i zaniesienie jej żywej do Domu Zmarłych oraz wędrówka Egipcjanina po labiryncie Minotaura i śmierć jego ukochanej Minei. Jednym słowem zapamiętałam miłość i śmierć. Czytaj dalej
Niedawno dowiedziałam się, że moja koleżanka, której nie widziałam od 3 lat jest chora na raka. Ma raka płuc, ponoć z przerzutami do kości. Chodziłyśmy razem na Kobiecą Grupę Doskonalenia Duchowego. Nie bardzo się lubiłyśmy. Ona była w pewnym sensie moją odwrotnością. Ja, gdy przychodziłam na grupę prosto po pracy byłam „odsztafirowana”, ona niedbała; ja „szefowa od wielkiego biznesu”, ona luzak od pomocy społecznej i wykluczonych. Czytaj dalej
Filed under: trochę ubezpieczeń, trochę wspomnień, trochę życia | Tagi: śmierć
Dzisiaj z moją wnuczką Emilką robiłyśmy bańki mydlane. Jedną udało mi się sfotografować. Gdy Emilka poszła do domu, dostałam telefon. Jakiś zdenerwowany głos upewniał się, czy na pewno ja to ja. Potwierdziłam. Usłyszałam wielkie westchnienie ulgi. W PZU poszła wieść, że nie żyję, że ktoś widział moje klepsydry. Zrobiło mi się trochę dziwnie, ale w sumie miło było, że prezes wielkiej multiagencji aż tak mnie lubi. Czytaj dalej