Na tym zdjęciu to ja, siedzę przy wigilijnym stole w czapce czarodziejki, którą sama sobie podarowałam, na tle moich portretów: pierwszego, gdy jestem jako Irokez na wojennej ścieżce, a nieraz taka jestem, chociaż takiej siebie nie lubię, i drugiego – autoportretu, który namalowałam, gdy miałam lat 17. Chyba łagodnieję…
I znowu robię gwiazdki na choinkę. Dzisiaj zrobiłam 7 – 4 białe w paseczki i trzy ciemnoniebieskie. Adam powiedział, że odkąd pamięta, tj. od prawie 30 lat robię je co roku, a ja naprawdę robię je o jeszcze 20 lat dłużej, od przedszkola. Emilka jest jeszcze za mała, by pojąć jak należy przeplatać te paseczki, może nigdy nie będzie miała do tego cierpliwości, nie wiadomo. Ja, póki będę miała sprawne palce (ciągle troche drętwieją), będę je robiła. Nie ma Świąt bez gwiazdek!
Nie lubię Świąt. Na głos tego się nie mówi, chyba że ma się 3 latka jak moja wnuczka Emilka. – Babciu – powiedziała dzisiaj przy swiątecznym obiedzie – Ja nie lubię Święt. – Emilko – odparłam. – Mówi się Świąt. Nie lubię Świąt, a nie Święt.
Myślę, że po to są m.in. Święta, aby polubić jeszcze bardziej zwyczajny dzień.
Byłam dzisiaj na spotkaniu dziewczyn i kobiet, połączonych wspólnotą losów. Opowiadałyśmy o minionych Świętach. Ile „bab”, tyle opowieści o: wnukach (jeden rozbił samochód), o warunkach ( w Wigilię wysiadł wodociąg na ulicy), mężach (ma wszystko za złe…), dzieciach (wstrętna córka, oddam jej prezent), kotach (chory lecz zdrowieje), choinkach (wielkie, małe, sztuczne, prawdziwe), potrawach (co powinno się jeść na „prawdziwej” Wigilii: barszcz czerwony czy zupę grzybową) itd., itd. Czytaj dalej