I znowu robię gwiazdki na choinkę. Dzisiaj zrobiłam 7 – 4 białe w paseczki i trzy ciemnoniebieskie. Adam powiedział, że odkąd pamięta, tj. od prawie 30 lat robię je co roku, a ja naprawdę robię je o jeszcze 20 lat dłużej, od przedszkola. Emilka jest jeszcze za mała, by pojąć jak należy przeplatać te paseczki, może nigdy nie będzie miała do tego cierpliwości, nie wiadomo. Ja, póki będę miała sprawne palce (ciągle troche drętwieją), będę je robiła. Nie ma Świąt bez gwiazdek!
Mikołaja wymyśliła prababcia Emilki, która niestety nie przyjechała w końcu do Warszawy, bo znalazła się w szpitalu (ale już wyszła – hurrra! :_). Mikołaj przyszedł na nasz Nowy Świat i pytał Emilkę o wszystko co należy: ile ma lat, czy chodzi do przedszkola, czy jest grzeczna etc. Poprosił też o opowiedzenie jakiejś świątecznej historyjki. I Emilka opowiedziała: – Była sobie gwiazdka, która spadła z nieba. I był sobie chłopiec, który wyszedł na dwór i podniósł gwiazdkę. – I co było daleju? – zainteresował się Mikołaj. – Zaniósł ją do domu i ugotował. Wszystkich nas najpierw zatkało, a potem razem z Mikołajem wybuchnęliśmy śmiechem. Nikt z nas nigdy nie słyszał historyjki o zupie z ugotowanej gwiazdki. O zupie z gwoździa – tak, z gwiazdki – nie!
Moj mąż Adami moja wnuczka Emilka czytają gazety, a TY??? To jest akurat Przegląd, ale inne pisma i gazety też mogą być. Żal byłoby, gdyby gazety znikły z naszego życia…
Ten bajkowy konik, o którym napisałam kiedyś wierszyk dla Emilki, też na ukojenie ducha. W wierszyku konik zmienił się w Jednorożca. To wyprawa w Piereneje, listopad 2008. I pierwszy śnieg. Konik skubie trawki wyrastające z tego śniegu. Biały konik, skubie białe trawki. Bajka. Ten świat był. Ten świat jest. I znowu powróci spokój.
Filed under: trochę historii, trochę życia | Tagi: Emilka, katastrofa, Katyń
Nie lubię Świąt. Na głos tego się nie mówi, chyba że ma się 3 latka jak moja wnuczka Emilka. – Babciu – powiedziała dzisiaj przy swiątecznym obiedzie – Ja nie lubię Święt. – Emilko – odparłam. – Mówi się Świąt. Nie lubię Świąt, a nie Święt.
Myślę, że po to są m.in. Święta, aby polubić jeszcze bardziej zwyczajny dzień.
Znalazłam dzisiaj całkiem przypadkiem to stare zdjęcie. Tyle ostatnio piszę o kobietach, więc może to wcale nie przypadek? Fotka została zrobiona w Uzdrowisku Kudowa-Zdrój, gdzie urodziłm się. Jest na nim moja mama (od lewej), babcia (w środku) i ja. Ja pewnie kończyłam wówczas szkołę podstawową, więc jest rok 1969 a może 1970? Mama ma lat 35, a babcia skończyła 62. No, a dzisiaj sama jestem babcią, choć o 7 lat młodszą. Moja wnuczka Emilka (3 latka skończy w kwietniu), położyła wczoraj przede mną dużą biedronkę i rzekła z poważną miną: „Babciu, biedronka wyłączyła ci komputer i wyjęła iPlusa. – To ona umie? – spytałam. – Umie – odrzekła Emilka. Uczyłam ją właśnie wierszyka o biedroneczce, która leci do nieba, aby przynieść nam kawałek chleba. Więc skoro potrafi lecieć w niebiosa, to co to dla niej wyjąć iPlusa z mojego laptopa???