Chichot Historii – Bożena M. Dołęgowska-Wysocka


W zimowym ogródku ks. Jana
3 stycznia, 2010, 7:12 pm
Filed under: trochę poezji | Tagi: , ,

 
 
 
 

 

Jezus frasobliwy przybity do drzewa,

modrzew zaśnieżony, ptak wiosennie śpiewa,

wierzy, że w okienku, właśnie tego rana

wyglądnie uśmiechnięta głowa księdza Jana. Czytaj dalej



Do przyjaciela
12 marca, 2009, 10:22 am
Filed under: trochę poezji, trochę życia | Tagi: ,

Dziś mój przyjaciel kończy 50 lat. Cóż Ci mogę dać? Gałązkę pokrytą  śniegiem, powrotem zimy, zmarzły owoc jałowca, zeschnięty liść żegnający jesień, zielone źdźbła trawy zapowiadające wiosnę, zamglone słońce nad Warszawą,  Złoty Środek, który nie wiadomo czemu wykwitł na ogłoszeniowym słupie. To wszystko, co mam obok siebie, pragnę, abyś miał i Ty; w sercu, w duszy, w pamięci.



Zalesie, czyli mój Raj
2 marca, 2009, 7:30 pm
Filed under: trochę życia | Tagi: , , , , ,


Te zdjęcia zrobiłam rok temu bez jednego miesiąca. Był 3 kwietnia 2008 roku. W kwietniu rozpoczynam zawsze nowy sezon i sadzę pierwse bratki, przeważnie żółte z czarnymi środkami. W roku ubiegłym wsadziłam też małe żonkile. Zalesie zobaczyłam w listopadzie 1980 roku, przywiózł mnie tam mój przyszły mąż Adam. Zerwałam trochę suchych badyli na suchy bukiet i nie wiedziałam, że poznaję moją życiową miłość – kilkaset metrów kwadratowych, które dla mnie zmieniły się w podwarszawski Raj.


Tutaj chowała się nasza córka Ola, tutaj biegały dwa psy, oba umarłe – Miki leży pod leszczyną. Tutaj znaleźliśmy małego czarnego kotka, którego ktoś wyrzucił do lasu, tutaj wozimy co roku na wakacje dwa nasze obecne koty. Jeden – Patison – jest rasowy, drugi półrasowy (mama- kot, jak tłumaczę mojej wnuczce Emilce, właśnie tutaj zapoznała białoczarnego dachowca dozorców i popełniła mezalians, w wyniku czego narodził się Rysiu, czyli kotek-syn). W Zalesieu zmieniałam swoją duszę, zaczęłam robić zdjęcia i malować na deskach. W Zalesiu sadzę kwiaty, piszę na laptopie i marzę. Tutaj upadałam i tutaj się podniosłam. To tutaj na werandzie usiadł mi na ustach motyl. I było to przypieczętowanie miłości: mojej do Zalesia i Zalesia do mnie.



Duch jest, ducha nie ma
28 lutego, 2009, 8:45 pm
Filed under: trochę czegoś innego, trochę metafizyki | Tagi: ,

Dzisiaj przeczytałam w Wyborczej bardzo ciekawy wywiad prof. Władysława Ducha pt. „Mózg, mój właściciel”. Prowadząc rozmowę dziennikarz doszedł do pytania o istnienie lub raczej nieistnienie duszy. „W XIX wieku próbowano udowodnić, że jest inaczej – mówi profesor Duch. Ktoś ważył osoby, które umierały na gruźlicę. Okazało się, że w czasie procesu umierania traciły na wadze. To miała być dusza. Czytaj dalej