A to mama i tata. Razem od 57 lat. Mamusia na swoim blogu na Seniorze w poszpitalnych refleksjach pisze, że dziwi się, skąd wokół niej tylu świętych, jak ona ateistka. Więc napisałam jej wierszyk:
Wokół mamy święci sami, a kto macha ogonami? Diabły przecież nie istnieją.. to aniołki tak się śmieją. 100 lat, 100 lat – wyśpiewują, z grzecznej mamy się radują, stary anioł głową kiwa, bo mamusia odpoczywa. I „wykonaj plan” nie śpiewa, patrzy na szumiące drzewa, duma na kieleckim bruku, jak kukułka woła „Ku ku”. |
Mamusia przysłała mi mailem to zdjęcie – moi rodzice na ślubie zaprzyjaźnionej z nimi osoby. Jutro do nich wyjeżdżamy, taka mikołajowa wizyta połączona z moim wyjazdem do szpitala na Górkę w Busku-Zdroju. |Inter Partner Assistance, zaprzyjaźniona z moją redakcją warszawska firma, postanowiła obdarować chore dzieci komputerami i drukarkami, to będzie ich Mikołaj. Zjawię się tam i ja, bo Górka jest mi bliska zawsze. I zawsze ciepło myślę o ludziach z nią związanych. Czytaj dalej
To jedno ze zdjęć naszej „sierpniowej majówki”, o której pisałam wczoraj. Myślę, że jest najciekawsze ze wszystkich, które wówczas zrobiłam. Trochę takie nierzeczywiste, romantyczne, migotliwe, nierealne. Czytaj dalej
Filed under: trochę przyrody, trochę życia | Tagi: Czerwona Gora, miłość, rodzina
To była pierwsza wizyta Emilki u jej pradziadków – prababci Zeni i pradziadka Tadzia, czyli moich rodziców a dziadków mojej córki Oli. I Emilka zburzyła nam cały, latami wypracowywany porządek takich wizyt. Dzięki niej, poszliśmy w przedostatnim dniu sierpnia na normalną… majówkę, z kocem i prowiantem (jabłka, brzoskwinie i woda mineralna, bo było po obiedzie). Czytaj dalej
Filed under: trochę przyrody, trochę życia | Tagi: koty, rodzina, Zalesie
No i kończy się kolejny sezon w Zalesiu. Jutro wrócimy. Może. „Może” zależy od naszych kotów, czy dadzą się połapać do klatek i zawieźć do cywilizacji. Pamiętam lato, kiedy przedłużyliśmy sobie wakacje o tydzień, bo koty złapać się nie dały. Dzisiejszy plan jest taki: spakowane rzeczy dajemy do samochodu. Sami idziemy spać, jak gdyby nigdy nic. Koty położą się z nami, Rysiu na naszym łóżku obok Adama, a Pati – jak to prawdziwa dama – na łóżku w drugim pokoju; ewentualnie na fotelu. Gdy przyjdzie ranek i koty zaczną się przeciągać, zaryglujemy drzwi (wcześniej przyniosę klatki z werandy) no i rozpoczniemy polowanie. Teraz mówimy do siebie półsłówkami, bo Adam kiedyś przeczytał, że koty rozumieją 150 słów. To zawsze emocjonalny moment, ten powrót z wakacji. Czytaj dalej
Filed under: trochę przyrody, trochę życia | Tagi: Emilka, rodzina, Zalesie
Pokazałam Emilce pierwszy w jej życiu krzaczek poziomek. Sama zderwała poziomkę. – Dobra? – spytałam. – Dobra – odpowiedziała. Potem śledziłyśmy żuczki, muszki i mrówki. Wyszło słońce, przestał wiać wiatr. Było cicho i zacisznie. Na Emilkę patrzyła jej prababcia i pradziadziuś, dziadek i babcia (czyli ja), mama i tata. I zastanawialiśmy się, co z niej wyrośnie: może przyrodniczka? (tak lata za tymi robaczkami), może podróżniczka (z tego samego powodu), może pedagog (pójdzie w ojca), a może dziennikarka (w dziadkę, babcię i mamę). – A może zostanie żoną? – przerwałam te wywody i wszyscy roześmieliśmy się. A przecież bycie szczęśliwą żoną to nic śmiesznego lecz sama lubość w życiu.
To nasza weranda w Zalesiu. Lato 2007 roku. Trzymiesięczna Emilka, moja wnuczka, śpi smacznie na kolanach swojej mamy, mojej córki Oli. Kotek Pati śpi smacznie na kolanach mego męża Adama. Córka z mężem czytają Borysa Akunina. Emilka jeszcze nie czyta. Ja fotografuję I to się nazywa rodzinne szczęście.
Ola to moja córka, Emilka to moja wnuczka. Robię zdjęcia ja.
Dlaczego „Karmienie łosia”? Ulaubioną zabawką Emilki jest pluszowy łoś, gdy wchodzi do nas na trzecie piętro przebierając małymi nóżkami, ja z góry wołam: – Idzie łoś, idzie łoś, idzie bardzo duży łoś. I to dlatego.